Rozwiązać Polonię i założyć sobie nową

Tak trzymać, chłopaki!!!

O kompetencji i jakości pracy niedorzecznika MSZ Bogusława M. Majewskiego świadczy, że nie chciało mu się przycisnąć trzech klawiszy komputera na własnym biurku w Warszawie i sprawdzić ostatnio wydanych zarządzeń własnego ministerstwa w kwestii zmian w opłatach konsularnych. Paszport tymczasowy nie jest już bezpłatny od z górą miesiąca. Podstawa prawna: zarządzenie Ministra Spraw Zagranicznych RP z dnia 23 sierpnia 2003 roku. Konsulat Generalny RP w Sydney od 22 września 2003 liczy sobie za paszport tymczasowy AUD 21.

Ale to drobiazg. Również drobiazg, że paszport tymczasowy de facto nigdy nie był bezpłatny, bo wydaje się go osobom, które złożyły podanie o paszport 10- letni, kosztem (przeciętnie) AUD 500 w opłatach paszportowych, i innych drakońskich opłatach związanych z wielomiesięcznym wydzieraniem z gardła krajowej biurokracji surrealistycznych załączników do wniosku paszportowego, bez których Konsulat wniosku nie przyjmie. Nie można sobie wyrobić paszportu tymczasowego bez złożenia wniosku o paszport 10-letni – chyba że ktoś chce paszport tymczasowy w jedną stronę (renesans koncepcji paszportowej z PRL), na powrót do Ojczyzny Wszelkiej Szczęśliwości Urzędowej.

Co jest najważniejsze w tym wszystkim, to złożona przez niedorzecznika deklaracja ideowa MSZ w Warszawie, słowami Edith Piaf: “je ne regrette rien!”

MSZ idzie w zaparte. MSZ rżnie głupa na temat, że przecież nic wielkiego się nie dzieje, a z najdroższymi i najpowolniejszymi 10-letnimi paszportami świata jest tak, jak powinno być, bo przecież, jak rzecze niedorzecznik, tonem wręcz papieskiej nieomylności: “poprawkie przyjento, przepysy wprowadzono, a tera przepysy som takie, jakie majom byc”, zatem ‘Roma locuta, causa finita’, “przepysy” są święte, a durna Polonia ma zamknąć mordy i wykonywać, co “przepysy” każą, bez gadania.

Naturalnie, ani słowa o tym, że chłopaki z Warszawy konsultowały swój genialny pomysł tylko między sobą, a Polonii nikt o zdanie nie pytał. O co tu zresztą pytać, skoro wszystkie chłopaki w Warszawie są przecież jednomyślnie zgodne, że Polonia jest od tego, żeby płacić i słuchać, a “przepysy” są od tego, żeby napędzać państwu frajerską gotówkę za nic.

Niedorzecznik zbywa lekko państwowy “skok na kasę” oraz (najbardziej z tego wszystkiego interesujący) skok stylem figurowym PESEL na dane osobowe osób, które ani w kraju nie mieszkają, ani nie mają zamiaru mieszkać, ani w wielu wypadkach kraju nigdy na oczy nie widziały i nie władają jego językiem. Zdaniem niedorzecznika, absolutnie nieodzowne dla wydania obywatelowi polskiemu zamieszkalemu stale za granicą paszportu polskiego jest pokorne poinformowanie Warszawy z czapką w ręku, (oczywista, po uiszczeniu na każdym kroku złodziejskich opłat za nonsensowne i całkowicie zbędne do czegokolwiek, za wyjątkiem wyciskania haraczu, czynności administracyjne), z kim. gdzie i kiedy petent się żenił, z kim rozwodził, oraz komu, ile i kiedy zrobił dzieci od czasu opuszczenia kraju.

Pokątne robienie dzieci bez wiedzy Warszawy, albo rozwody w zagranicznych sądach, to dla III RP ruja i porubstwo, czyli “poważna perturbacja często granicząca z kwestią bezpieczeństwa panstwa”, gdyż ręka państwa polskiego powinna wszak sięgać z Warszawy pod każdą polską, półpolską, ćwierćpolską, 1/8 polską, etc. kołdrę na świecie.

Mojej australijskiej małżonce niezmiernie pochlebia, że jej związek ze mną bezpośrednio zagraża bezpieczeństwu nieznanego jej państwa na drugim końcu świata, ale nadal nie jest przekonana o konieczności wykupienia w Warszawie kosztownej licencji na legalną kopulację ze mną, w naszej własnej małżeńskiej sypialni w Sydney. Szanowna Małżonka moja prosiła przekazać niedorzecznikowi MSZ, że planujemy dupczyć się dalej bez wiedzy i pozwolenia Warszawy, tyle że na Vanuatu zamiast w Krakowie, jak początkowo mieliśmy zamiar, bo na Vanuatu nasze pieniądze też przyjmują z pocałowaniem ręki, ale za to bez gróźb, że nas do domu nie wypuszczą. Władz Vanuatu nasza metryka ślubu jakoś nie interesuje, i obojętne im jest, w jakim języku są metryki urodzenia naszych dzieci. A że dzieci zobaczą palmę zamiast Wawelu – trudno.

Próby rozciągania administracyjnej podległości obywateli poza własną jurysdykcję terytorialną są zdaniem niedorzecznika uzasadnione, na takiej podstawie, że MSWiA RP oświadczyło, że są uzasadnione. Znaczy, przekonywanie polskiej waaadzy państwowej , że prawo obywatela polskiego do posiadania paszportu i posługiwania się nim nie ma nic wspólnego z jego stanem cywilnym, albo posiadaniem (lub nie) numeru PESEL, ma się dalej odbywać na zasadzie “gadał dziad do obrazu”. Niedorzecznik MSZ RP ma również głęboko gdzieś, że istnieje sporo osób, które za samo wystąpienie o paszport polski mogą natychmiast stracić swoją australijską posadę, bo niedorzecznik uważa zapewne, że jak się ktoś w Polsce urodził, to Warszawa powinna regulować, gdzie on w Australii pracuje.

Myślę że po dobremu nic nie wskóramy z warszawskimi niedorzecznikami; pora nam do trybunału w Strasbourgu, do interpelacji w Parlamencie Europejskim, do rozmów w australijskim DFAT i amerykańskim Departamencie Stanu, do lobbyingu polityków zachodnich; za ich pośrednictwem trzeba będzie doprowadzić do świadomości warszawskich zamordystów (“quite forcibly”, czyli z dużym naciskiem), jakie są standardy stosunków państwo-obywatel w krajach cywilizowanych. Włącznie z prawem obywatela do rezygnacji z obywatelstwa bez dodatkowych małostkowych wstrętów administracyjnych.

Ale, ale, jeszcze jedno, proszę pana niedorzecznika – a wizy dla obywateli Australii i Kanady już znieśliście, jak wam to nakazuje “EU visa-free travel list”, warunek akcesyjny Unii w zakresie Justice and Home Affairs? Nie znieśliście? No to się pospieszcie, bo czasu mało. Raport Komisji Europejskiej o warszawskich zaległościach w spełnianiu dobrowolnie przyjętych na siebie zobowiązań akcesyjnych ma się ukazać 5 listopada 2003. Że co, że nie będzie Bruksela pluć wam w twarz, bo PZPR-owska młodzieżówka to królewski szczep Piastowy, więc wie lepiej, jak zawsze? Ano, pożyjemy, zobaczymy, chłopaki, ile luzu da wam po 1 maja 2004 roku Bruksela; daj Boże, żeby niedużo. W każdym razie, jak nie wykonacie, coście ceremonialnie Unii obiecali, to te spodziewane sterty euro zobaczycie jak własne ucho.

Czas pracuje dla nas, chłopaki z Warszawy. Zaprowadziliście sobie totalnie bezmyślne “przepysy”, które być może cieszą wasze oko, ale bedą progresywnie, po kolei, doprowadzać do dzikiej furii i antagonizować wobec RP na resztę życia każdego Polaka mieszkającego za granicą i posiadającego polski paszport, w miarę wygasania tych paszportów. Dziś doprowadzacie do furii osoby z paszportami polskimi wydanymi w 1993 roku, w przyszłym roku osoby z paszportami wydanymi w 1994, i tak dalej. Jak również każdego Polonusa mającego zamiar zabrać lub wysłać swoje urodzone za granicą dzieci w odwiedziny do kraju ojców.

Opieracie się bowiem, chłopaki, na całkowicie błędnym założeniu: że każdy Polak na każdy wasz gwizdek będzie biegł po polski paszport z gotówką w zębach, choćby boso po tłuczonym szkle, jeśli tylko wam się tak spodoba. W wyniku waszej ogólnej buty, pogardy dla opinii innych niż wasze własne, nieznajomości realiów społeczeństw Zachodu, oraz żywionej przez was iluzji, że jesteście właścicielami Polonii i możecie z nią robić, co sie wam podoba, zamiast mieć Polonię ogólnie życzliwą Polsce i sentymentalnie usposobioną do Starego Kraju, popierającą inwestycje, transfer technologii, turystykę przyjazdową etc., będziecie sobie systematycznie, rękami własnych urzędników i za własne pieniadze z budżetu, produkować wrogów – co roku nowych.

Taka bowiem ta wasza paszportowa strategia, jacy jej stratedzy. Wypadnie wam zapewne rozwiązać Polonię i założyć sobie nową, aby nic nie mąciło
szczęśliwości waszych rozpasanych urzędów, walczących z dzisiejszą Polonią na
nowym froncie “poważnych perturbacji, często graniczących z kwestią
bezpieczeństwa państwa”.

To zaiste niebezpieczne perturbacje – ożenki, rozwody i płodzenie dzieci bez
wiedzy Warszawy, oraz zachcianki, by mieszkać na drugim końcu świata bez
opowiadania się polskim urzędom, bez dowodów osobistych, meldunków, PESEL-u i
teczki z donosami w archiwum. Jak czegoś nie kontrolujecie, albo nie
macie “haka” na każdego, to już myślicie, że się wam niebo na głowę wali,
nieprawdaż, chłopaki z Warszawy?

Jeśli byliście sobie w stanie uroić, że bezpieczeństwu państwa polskiego
zagraża wasz brak wiedzy, kto z kim, gdzie, kiedy i ile razy wśrod Polonii
Zachodu, to na negocjacje jest za późno, dla was potrzebna nie rzeczowa debata,
tylko kaftan bezpieczeństwa. Wpuszczenie na brukselskie salony oszalałego z
podejrzliwości totalitarnego furiata z brzytwą zagraża bowiem podstawowym
celom integracji europejskiej.

28.10.03

Dodaj do: zasięgwykop dodaj do GWgwar add to deliciousdel.icio.us

2 thoughts on “Rozwiązać Polonię i założyć sobie nową

  1. http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_031027/publicystyka/publicystyka_a_1.html >>>>>>>>>>>
    Włodzimierz Cimoszewicz: “Dajmy szansę systemowi przyjętemu w Nicei. Sprawdźmy go w praktyce i na tej podstawie dokonujmy oceny . Do tej rzeki wchodzimy pierwszy raz… […] W związku z odmienną polityką państw europejskich w kwestii ich obywatelstwa, zwłaszcza w przypadku diaspory, pojawia się pytanie, kogo zaliczać, a kogo nie i dlaczego do ludności danego państwa. Czy zmiana polityki w tym zakresie, na przykład polegająca na uznaniu podwójnego obywatelstwa i nadawaniu przez dany kraj jego obywatelstwa dawnym emigrantom i ich potomkom będącym obecnie obywatelami innego państwa, będzie wpływała na sposób liczenia liczby ludności, czy nie i dlaczego?”
    >>>>>>>>>>>
    Dziekujemy wam za szczerość, [—-], teraz juz wiemy, jaki jest powod obecnego wmuszania obywatelstwa polskiego każdemu mieszkancowi Zachodu, który się w Polsce urodził lub o polskiego przodka otarł.
    >>>>>>>>>>>
    W przewidywaniu niemożliwości obrony systemu nicejskiego chcielibyście po prostu, [—-], sprawić sobie opcję doliczenia, dla potrzeb demograficznej siły przebicia III RP, do 39 milionów mieszkanców Polski jeszcze 9-16 milionow polonijnych dusz, jakie uznajecie (jednostronnie) za swoich obywateli, i podawania się za państwo z ludnością 48-55 milionów osób.
    >>>>>>>>>>>
    Naturalnie, [—-], nie uważacie przy tym za stosowne kogokolwiek pytać o zdanie, bo macie Polonię za własność panstwa, z którą państwo moze sobie poczynać, jak mu się podoba.
    >>>>>>>>>>>
    Niewiele was również obchodzi, [—-], że moglibyście w ten sposób wpuścić miliony osób w sytuację konfliktu lojalności z państwami Zachodu, których te osoby są pełnoprawnymi obywatelami.
    >>>>>>>>>>>
    Dobrze, żeście o tych wielkich planach chlapnęli, [—-], przynajmniej jasne sie staje w koncu, dlaczego się tak upieracie przy polskich aktach stanu cywilnego i numerach PESEL do każdego nowo wydawanego podwójnemu obywatelowi paszportu polskiego, i dlaczego całkiem wam nieśpieszno uprościć niezgodną z Europejska Konwencją o Obywatelstwie (ETS 166) procedurę zrzekania się obywatelstwa polskiego.
    >>>>>>>>>>>
    Łatwowierność wasza, [—-], jest dech w piersiach zapierająca � myślicie, że nikt tej strategii nie zrozumie? I że jak wy uwazacie obywateli brytyjskich, niemieckich, szwedzkich, australijskich czy kanadyjskich za obywateli wyłącznie polskich, to i cała Unia tak zacznie uwazać, i uzna was za 55-milionowe mocarstwo?
    >>>>>>>>>>>
    Drogi [—-], kraje osiedlenia Polaków najmniej interesować będzie, za kogo ich obywateli uwaza in pectore Warszawa.
    >>>>>>>>>>>
    Graj, piękny Cyganie…

    Like

Leave a comment